[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, prawie wszystkie, z wyjątkiem tych w bardzo jasnych, pastelowych kolorach.W końcu zrównał się ze ściganym wozem i odczytał napis wymalowany na drzwiczkach:WHALEN PAPER PRODUCTSREJON PÓŁNOCNO-ZACHODNIZatem to był Lumky.Bruce przycisnął kilka razy klakson.Na ulicy było ciemno i nie widział Lumky’ego, nie był też pewien, czy akwizytor go pozna.Mercedes jechał dalej.Bruce trzymał się go, czasem z przodu, czasem obok.Tuż przed granicą miasta tamten przyspieszył.Bruce zrobił to samo.Przy znaku stopu zajechał mu drogę.Zaciągnął błyskawicznie ręczny hamulec i wyskoczył ku mercedesowi, który już zaczął się cofać, żeby objechać mercury’ego.–Hej! – zawołał, stukając w drzwiczki.Mercedes jeszcze się cofnął, potem kierowca zmienił biegi i ruszył do przodu, skręcając tak gwałtownie, że Bruce musiał uskoczyć.Zdołał jednak złapać za klamkę i otworzyć drzwiczki.Za kierownicą siedziała wystraszona dziewczyna o wielkich oczach.Miała na sobie fałdzistą sukienkę, bardzo jasne włosy spływały jej długimi kędziorami.Przypominała wypucowaną do połysku uczennicę podstawówki.Bruce pomyślał, że nie może chyba mieć więcej niż szesnaście czy siedemnaście lat.–Szukam Milta – powiedział, czepiając się drzwiczek wciąż jadącego samochodu.–Co?! – pisnęło dziewczę.–Zatrzymaj wreszcie ten wóz, do cholery! – warknął Bruce.– Wiem, że należy do Milta.Na co zachorował?Dziewczyna nacisnęła na hamulec.Na nogach miała domowe pantofle.–Milt Lumky? – spytała piskliwym sopranem.–Przyjechałem aż z Reno, żeby się z nim spotkać – sapnął trochę bez związku Bruce.–Chwilę – powiedziała dziewczyna, patrząc na niego.– Niech się uspokoję.–Zjedź na bok – polecił Bruce, bo inne samochody zaczęły już na nich trąbić.Pobiegł do mercury’ego, wskoczył na fotel i zjechał do krawężnika.Mercedes zaparkował tuż za nim.Tym razem Bruce podszedł od strony pasażera.Poruszył klamką i dziewczyna mu otworzyła.Nie była już wystraszona, ale jasna twarz o delikatnych rysach wciąż wyglądała dziecinnie.Aż dziwne, że ktoś taki mógł prowadzić ten samochód.Ona w ogóle nie powinna siadać za kierownicą, pomyślał Bruce: stopami ledwie sięgała pedałów, a na fotelu musiała ułożyć sobie poduszkę.Bruce zauważył jeszcze, że ma wstążkę wplecioną we włosy.Przód sukienki był rozcięty, ale dziewczyna nie miała szczególnie kobiecej figury.Sukienka była dziecięca i leżała jak na ciele dziecka.–Jest pan przyjacielem Milta? – spytała cicho.–Tak.Próbowałem spotkać się z nim w mleczarni.–Nie mógł się stawić na spotkanie.A ja pojechałam, żeby znaleźć jakiś otwarty jeszcze spożywczy i kupić mu mrożony sok pomarańczowy.–Gdzie jest Milt?–Zatrzymał się u mnie.Pomieszkujemy razem.To dlatego Bruce nie mógł znaleźć mercedesa przed żadnym motelem.–Widziałem jakiś otwarty sklep – powiedział Bruce.Przejechał tyle ulic, że chyba zdążył już poznać całe Pocatello.– Pokażę gdzie, jeśli pani za mną pojedzie.Niebawem zatrzymali się przed porządnym sklepem spożywczym, jednym z tych prowadzonych całą rodziną, którego światła i neon wciąż się paliły.–Jak się pan nazywa? – spytała dziewczyna, gdy wchodzili.Powiedział jej.– Nigdy o panu nie wspominał – zauważyła.–Nie wiedział, że przyjadę.Bruce poczekał, aż sprzedawca zadzwoni kasą, i spytał dziewczynę o adres.Podała mu go.Teraz, nawet gdyby przypadkiem się rozdzielili, wiedziałby już, gdzie szukać Milta.Poczuł się podbudowany.I czym się tu martwić? Jedna szansa milion… a tu namierzył Lumky’ego po dwóch dniach jeżdżenia po mieście.Tylko dlatego, że Miltowi zachciało się mrożonego soku pomarańczowego.Normalnie Bruce nie liczyłby na szczęście, ale tutaj, na terenie Miltona Lumky’ego, wydało mu się to całkiem naturalne, nie był więc zaskoczony, gdy mu się powiodło.Już przed sklepem dziewczyna spytała, po co właściwie chce się widzieć z Miltem.W pantoflach bez obcasów sięgała mu ledwie do drugiego guzika koszuli.Musiała mieć z pięć stóp i może cal.W lepszym świetle dostrzegł, że jej skóra jest sucha i bardziej szorstka niż u dziecka, a gdy sięgała po torbę z zakupami, przekonał się, że i jej dłonie nie są dziewczęce.Palce miała krótkie i grube, kłykcie poocierane i czerwone.Paznokcie, kiedyś pomalowane, były nierówne, wyraźnie skutkiem systematycznego obgryzania.Na dłoniach widać było głębokie bruzdy, ramiona zaś miała, co zdziwiło Bruce’a, muskularne.Nosiła bluzkę bez rękawów, dojrzał więc na jej ramieniu białą bliznę po szczepieniu, która bez wątpienia powstała przed wielu laty.Na jednym z palców dostrzegł złotą obrączkę, prawdopodobnie ślubną [ Pobierz całość w formacie PDF ]